W obecności Roberta Gmitruczuka, zastępcy lubelskiego wojewody oraz Eugeniusza Pelaka, wicekuratora oświaty, a także dyrektorów, nauczycieli i rodziców, w bialskim magistracie debatowano na temat zmian w szkolnictwie, których wprowadzenie zaplanowano na przyszły rok szkolny. To właśnie 1 września 2017 roku uczniowie szóstych klas podstawowych zamiast w gimnazjum, będą kontynuowali naukę w 7 klasie.

Jak zaznaczył na wstępie Eugeniusz Pelak, zmiany podyktowane są przede wszystkim nieefektywnym nauczaniem, nie dostosowanym do współczesnych realiów. Jako nauczyciel i dyrektor z wieloletnim doświadczeniem prezentował także statystyki, obrazujące zmniejszanie liczebności uczniów, względem rosnącej liczby pedagogów.

Według rządowych planów, nowe założenia będą gotowe do 31 marca. Do tego czasu mają zostać podjęte uchwały samorządów w sprawie dostosowania sieci szkół do nowego ustroju, poprzedzone konsultacjami z kuratorium i związkami zawodowymi.

Wydatki na zwiększoną liczbę klas siódmych wyniosą 66 mln zł, a rząd przygotował samorządom ok. 300 mln zł subwencji na 2017 rok na dostosowanie szkół do wymogów reformy. Według rządowych założeń, zadanie będzie każdego roku sfinansowane z rezerwy oświatowej, wynoszącej 168 mln zł.

Zdaniem prezydenta Dariusza Stefaniuka Biała Podlaska jest w dobrej sytuacji, bo tutejsze gimnazja są częścią Zespołów Szkół, stąd ich wygaszanie nie będzie tak skomplikowane i kosztowne jak gdzie indziej. Według założeń reformy nauczyciele z takich zespołów staną się automatycznie nauczycielami 8-letnich podstawówek.

Bialski włodarz wskazywał także na kwestie związane z zapisami w Karcie Nauczyciela, a konkretnie sprawą wyrównywania nauczycielskich poborów do ustawowej średniej. Skutkuje to zatrudnianiem pedagogów na 1,5 etatu, zamiast tworzeniem nowych miejsc pracy. Reforma będzie dotyczyła również tych kwestii.

- Jako samorządowcy aktualnie dopłacamy do oświaty olbrzymie pieniądze, prawie 30 mln zł z własnych podatków. Chcemy, aby nasze szkoły funkcjonowały jak najlepiej a nauczyciele godnie zarabiali. Dzisiaj zamiast trzech nauczycieli, którzy mogliby pracować w szkole, pracuje dwóch. Jest czymś niesprawiedliwym mówienie z jednej strony o trudnej pracy nauczyciela, a z drugiej blokowanie przez emerytowanych pedagogów nowych miejsc pracy – wyjaśniał prezydent Stefaniuk.